Automobilklub Stomil Dębica powstał 10 lipca 1973 roku. Jak podkreśla jego pierwszy prezes Sławomir Wrzosek w tamtym czasie był to ewenement, bo automobilkluby działały tylko w miastach wojewódzkich.
Józef Olechowski, jeden z założycieli AK Stomil Dębica, tak wspomina pierwsze lata funkcjonowania:
50 lat minęło jak jeden dzień, a właściwie nie 50 tylko trochę więcej, bo zaczęliśmy działać już w roku 1971. Był zorganizowany taki wyścig do Wielopola i z powrotem, w którym byłem tylko obserwatorem. W 1972 roku już uczestniczyliśmy w organizacji Rajdu Rzeszowskiego. Mnie w udziale przypadł wakat w Bieszczadach koło Rzepedzi.
Wspomnę też trochę o historii Stomilu, bo to jest ściśle związane z automobilklubem. W drugiej połowie lat 60-tych do Stomilu napłynęła liczna kadra młodych inżynierów włącznie z inżynierem Wrzoskiem, Stróżykiem i zaczęło się coś dziać. Na początku lat 70-tych nastąpiła zmiana w rządzie, zobaczyliśmy przez uchylone drzwi na zachód, jak daleko jesteśmy w tyle.
Postanowiliśmy na piechotę gonić za zachodem i wzięliśmy się za robotę. Zmieniono organizację zakładu, rozbudowano biuro konstrukcyjne opon, była też prototypownia, stacja doświadczalna, powołany został wydział mechanizacji i automatyzacji z biurem konstrukcyjnym, które projektowało maszyny i urządzenia do produkcji opon. Efektem tego było wyprodukowanie opony opasanej, na której Wozowiczowie zdobyli drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, a pierwsze w klasyfikacji krajowej na Rajdzie Tarnowskim.
Na tym Stomil nie poprzestał, została opracowana przez biuro konstrukcyjne opona radialna. Została zbudowana maszyna, której byłem jednym z projektantów, dzięki której w 1972 roku wypuszczono pierwszą oponę radialną. Nie było szampana, ale był huk, bo tę pierwszą oponę rozdarło na strzępy. Ale dopracowaliśmy parametry i ruszyła produkcja seryjna.
Zaczęły się Rajdy Stomilowskie. Ale jak wspomniał Roman Grochowski organizowaliśmy jeszcze szereg innych rajdów, choćby Mistrzostwa Polski Dziennikarzy. Stomil dostał trzy nowiutkie alfa romeo, nowiutkie stały w Borowcu, jeden z kierowców wsiadł i powiedział, ja wam teraz pokażę, jak się jeździ.
No i faktycznie dosyć szybko do mety dotarł, tylko że ta meta była na drzewie. Został odwieziony karetką, a towarzysząca mu pani miała połamaną nogę. Samochód trafił na lawetę. Z tego wynika morał, że można być mistrzem rajdowym, ale za kierownicą należy zachować pokorę.
Andrzej Pusz zajmował się w klubie sprawami organizacyjnymi. Podkreśla, że życie traktuje jako zbiór przygód, a ta związana z AK Stomil była jedną z najlepszych, było to 30 procent z 50 lat.
– To były czasy bez nawigacji satelitarnej, dlatego zawsze mapy mam w samochodzie i dłuższe trasy rysuję sobie. Jeszcze nigdy nie zabłądziłem – podkreśla.
Leszek Sieradzki przez wiele lat prowadził sekcję kartingową w klubie, spod jego ręki wyszło wielu zawodników, którzy do dzisiaj startują, ale również sędziował nasze imprezy sportowe czy zawody BRD. On również ma same dobre wspomnienia:
Jak była okazja zająć się kartingiem, wziąłem to na swoje barki, przeniosłem garaż pod swój dom i w nim remontowaliśmy te sprzęty ku niezadowoleniu niektórych sąsiadów, bo to hałas bywa i zapach też nie był za bardzo miły. Ćwiczyliśmy przed bramą Stomilu na tym placu, później na boisku szkolnym na osiedlu Łysogórska.
Wyjazdy do Torunia do Szczecina nie były komfortowe, bo w jednym samochodzie były karty i siedzieli zawodnicy. W zawodach mieliśmy mistrzostwo okręgu. W kartach silniki od WSK, opony od kombajnu ziemniaczanego. Później powstał tor w Biłgoraju, gdzie te zawody w troszkę lepszych warunkach mogły się odbywać, wcześniej jeździliśmy do Rzeszowa pod halę WSK. Bardzo mile wspominam tamten czas i współpracę z młodzieżą, niektórzy do dziś jeżdżą w rajdach samochowych.
Od kartingu przygodę z rajdami zaczynał także obecny prezes Bartłomiej Dziurzyński, który do dziś wspomina jazdę na motorynce. Pamięta też jak kiedyś razem z Leszkiem Sieradzkim do Jodłowej przywieźli miasteczko rowerowe i nosili wszystkie sprzęty, żeby je rozstawić, a było tego 3,5 tony.
Leszek Kusiak to jeden z najstarszych stażem członków klubu, zawodnik, sędzia, który do dziś pomaga w organizacji imprez samochodowych. Dodatkowo dał się poznać jako specjalista od naprawy fordów – tak przynajmniej twierdzi Bartłomiej Dziurzyński. Jego przygoda z wyścigami trwa od 1964 roku, bo najpierw motocykle były, później od kwietnia 1973 r. zaczął jeździć na rajdy, zazwyczaj tylko te górskie.
Przyjaźń Wiesława Puszko z AK Stomil trwa od 1981 roku. Przez cztery lata jeździł jako zawodnik, głównie w wyścigach górskich, ale też startował w Rajdzie Tarnowskim, w Rajdzie Ziemi Dębickiej czy w Rajdzie Rzeszowskim. Z różnym szczęściem, samochód był seryjny, jak się udało gdzieś na początku drugiej dziesiątki ulokować, to już się cieszył.
– Karierę zawodniczą zakończyłem po wyścigu górskim pod Nowym Sączem. Po wyścigu moje auto było trochę niższe niż przed wyścigiem i w tym momencie powiedziałem sobie dość zauważa.
Rozpoczął pracę działacza, organizował zawody m.in. wyścig Połomia – Gębiczyna. Obsada były nieraz super, przyjeżdżali zawodnicy z Krakowa, zdarzało się że i z Warszawy. Najlepiej wspomina Rajd Dziennikarzy, który był dużym wyzwaniem organizacyjnym, były długie odcinki, ale była okazja spotkać ludzi mediów np. Andrzeja Dąbrowskiego czy Anitę Werner.
– Mieliśmy też wyścig dla samochodów zabytkowych, a że warunki były specyficzne, było mokro i ślisko, większość z nich tego rajdu nie przeżyła. Było mi bardzo przykro z tego powodu, bo to wypieszczone cacka rozsypywały się na poboczu drogi. Czasem sam zabezpieczałem start i cały odcinek, a nie było wtedy takiej łączności, jaką mamy teraz, ani pomiaru czasu, bo wszystko było ręcznie. Ale mimo to zawodnicy byli zadowoleni i wywozili z Dębicy dobre wspomnienia – podkreśla Wiesław Puszko.
Z AK Stomil Dębica związany jest również Jerzy Ostręga, którego uczniowie odnoszą sukcesy w zawodach BRD. W 21 finałach krajowych zdobyli 17 medali, w tym 5 złotych, 10 srebrnych i 2 brązowe. Wśród najbardziej utytułowanych zawodników są Maciej Para (4 medale drużynowe i 3 indywidualne) i Olga Jensz (3 drużynowe i 3 indywidualne).
Podczas gali 50-lecia, która w sobotę 18 listopada zorganizowana została w Hotelu Millenium w Żyrakowie, najbardziej zasłużeni działacze doczekali się na odznaczenia związkowe. Najbardziej zadowolona z otrzymanej odznaki wydawała się być Patrycja Nagórzańska, która po wyczytaniu jej nazwiska, krzyknęła: Yes. Pojawił się też komentarz, że wreszcie w tym sporcie została doceniona kobieta.
Brązowe odznaki honorowe Polskiego Związku Motorowego otrzymali: Patrycja Nagórzańska, Patryk Stanik, Barbara Skawińska-Folta, Paweł Prokop, Rafał Olszewski, Ewa Dziurzyńska, Kamil Drygaś i Paweł Dobrowolski. Srebrne odebrali: Waldemar Krok, Grzegorz Szymaszek i Witold Dybowski. Na złote zaś mogli liczyć: Jerzy Ostręga, Leszek Kusiak, Stanisław Skawiński i Bartłomiej Dziurzyński. Tytuły zasłużonego dla PZM przypadły w udziale Wiesławowi Puszko i Janowi Biegoniowi, który nadal startuje w rajdach klasyków. Odznaczenia wręczał prezes Okręgu Rzeszowskiego PZM Jarosław Noworól.
Podczas tej imprezy obecny zarząd AK Stomil podziękował też za współpracę władzom samorządowym oraz wielu innym firmom, instytucjom i osobom, którzy wspierają działalność klubu.
Autorem tekstu jest: Janusz Grajcar / Debica24.eu